sobota, 13 czerwca 2009

Czy shopping moze byc sztuka?

Czy shoping może być sztuką? Odpowiedź twierdząca lub przecząca na to pytanie może zależeć od tego, jakiego paradygmatu będzie używał, odpowiadający na to pytanie. Wydawałoby się, że według tradycyjnego – estetycznego rozumienia sztuki, rozgraniczającego na to, co wysokie i niskie, na sztukę elitarna i masową; tu na rzeczy mało poważne miejsca być nie może? Bardziej natomiast interesuje mnie taki oto rejon, i taki paradygmat sztuki, w którym rezygnuje się z oficjalnego, często jedynego możliwego ujęcia sztuki, a mianowicie takiego, w którym artysta „nie korzysta z żadnej szczególnej postawy, a sztuka traktowana jest jak wszelkie inne przejawy życia". Tylko w takiej formie, a jest nim pewien etos sztuki postmodernistycznej, można „ugryźć" powyższy temat tejże pracy. Warto też na wstępie rozróżnić, jakie z tego wynikają konsekwencje dla tego rodzaju uprawiania sztuki, w ujęciu i z perspektywy tradycyjnego modelu sztuki estetycznej. Będzie to na tyle istotnym elementem tej pracy wskazanie z jakich funkcji, może nie tak oczywistych i raczej ukrytych sztuki estetycznej, model postmodernistyczny rezygnuje lub nawet ją podburza, jako nie wystarczającą i nie nadążającą za realiami formę sztuki. Po pierwsze dla wielu artystów postmodernistycznych, estetyka jawi się jako coś, co zostało zaprzęgnięte w wielką machinę przemysłu i konsumpcji właśnie, jak powiada Izabela Kowalczyk: „to, co się najbardziej skomercjalizowało dzisiaj – to właśnie malarstwo", jedna z najbardziej reprezentatywnych dziedzin sztuki tradycyjnej. Jakby nie było, to pierwsza z funkcji tej sztuki, to właśnie pieniądze, stricte zarobione na sprzedaży dzieł sztuki. Po drugie postmodernizm odkrywa ukryte intencje sztuki estetycznej, lub oficjalnej. Ukazuje jak owa sztuka, zaprzęgnięta zostaje w dyskurs władzy, jako jej przynależny znak oficjalnej dystynkcji, sytuujących się przewodników i kapłanów ponad głowami tłumu, po to by rozporządzać nim, instruować ich do tego by czynili tak jak im się powie, ponieważ oni są tymi, którzy dodrze wiedzą jak się rzeczy mają. Już przeczucie Nietzschego nie były w błędzie, kiedy wskazywał on na szczególne powiązania, jakie władza czerpie z bliskości z takimi dziedzinami jak filozofia, czy też sztuka. Mało tego, paradoksalnie, dziedzin takich jak filozofia, w której istocie i naturze leżą pytania o sens rzeczy, państwo się boi, dlatego też „tym bardziej będzie się starało przyciągnąć do siebie filozofów, dzięki którym zyska pozór, że ma filozofię po swej stronie" . Państwo pretenduje również do tego, by po swej stronie mieć prawdę i wiedzę po to, by posiąść autorytet potrzebny w sprawnym, (bo apodyktycznym, bezwzględnym) jego funkcjonowaniu. Podobne wnioski wyciąga Pierre Bourdieu na polu sztuki, że władza również chce mieć sztukę po swej stronie, a jako że jej funkcja sprowadza się na tym polu do gry; gry „klas wyższych, jednocześnie dając do zrozumienia, że sztuka nie jest niczym innym, ani niczym więcej, jak tylko grą, że więc "dystynkcja", wywyższania się burżuazji i intelektualistów, wyczerpuje całokształt funkcji sztuki"? Czy więc sztuka ma służyć tylko temu by „nie mieszać się z tłumem"? Żeby epatować swoją wyższość i dystansować się od innych? Czy sztuka ma być grą warstw klas wyższych, która polega na „dawaniu komuś do zrozumienia", że posiadają oni niejako z góry, intelektualne zdolności do tego by dzieła sztuki konsumować – są tymi, którzy „dysponują metateoretyczną nadwyżkę świadomości" (Szahaj 2004: 125)? Postmodernizm rozprawia się z mitem sztuki modernizmu, jako niezdolnej do realizacji swoich celów, jakim rzekomo miało być „przeżycie estetyczne" odbiorcy, zdolne do przemieniania ludzi w aniołów? Owe niespełnione altruistyczne marzenia by tak się stało, kolidują ze sobą w dość znaczny sposób, z postawą dystynkcji - odróżnianiem się od tłumu, kreowaniem społecznego dystansu. Bo cóż by się stało gdyby owe marzenia doszły do skutku – nie można byłoby się niczym odróżniać od tłumu?



Świat kultury popularnej w tym także i konsumpcji, w pewien sposób dekonstruuje ten porządek władzy, skojarzony z tym, co wysokie i godnej jej stanowiska głównego zawiadowcy nad historią dziejów. Z drugiej strony stwarza również zagrożenia – jest również miejscem opresji. Zaryzykowałbym stwierdzeniem, że scena polityczna w naszym kraju ulega pewnej dekonstrukcji przez kulturę popularną. Zasługuje to na uwagę, ponieważ następuje powolne być może chwilowe rozluźnienie owego kultu dystansu, i opresji ekspertów posiadających „nadwyżkę świadomości" jak widać na tej scenie niektórym z przedstawicieli wydawałoby się owej nadwyżki brakuje, lub stanowią wręcz jej przeciwieństwo, co sprawia i nie ukrywam być może z dobrym skutkiem dla dekonstrukcji owej władzy, by społeczeństwo nie traktowało jej tak poważnie i na serio jakby sama władza tego chciała. Z drugiej też strony na tej scenie pojawiają się takie osoby, które były związane z np. show biznesem (piosenkarz), sportem (piłkarz), lub byli znanymi detektywami seriali kryminalnych, co raczej świadczy, że wybory parlamentarne, to czysty spektakl, konkurs na popularność i znane wszystkim nazwisko. Również dokonując wyboru określonej partii, wyborca kierować się może np. typem pojawiającej się muzyki popularnej w blokach wyborczych określonej partii, oscylując między muzyką Disco Polo – sielskiej i rozluźniającej, stymulującej rajskie wizje dobrobytu i zbytku; fanami muzyki patriotycznej - religijnej, tudzież sięgającej swymi korzeniami gdzieś czasów bitwy pod Grunwaldem, lub zwolennikami – fanami muzyki ani nazbyt awangardowej, ani nazbyt prostackiej (choć różnie z tym bywa), jaką jest np. rock'n'roll, której tradycja odwzorowuje zachłyśnięcie kultem wszystkiego, co pro-zachodnie?




Jeszcze bardziej w ofertę bogata jest kolekcja prezentowanych stylów w omawianym tu świecie konsumpcji, przez który dokonuje się decentralizacja głównego dotychczas ośrodka władzy, jakim było państwo. Oferta ta tym bogatsza, im więcej możliwości, dróg i kierunków, którymi można podążyć. Takim miejscem wskazanym przez Zbyszko Melosika jest np. szopping moll, który prezentuje wewnętrznie wielość sprzecznych wydawałoby się ofert: „sklep z pozytywkami i pamiątkami z ubiegłych stuleci obok stoiska z najnowszymi generacjami komputerów (…) dźwięki muzyki pop, rock, rap i klasycznej, nadawane z głośników niemal w każdym sklepie, zlewają się ze sobą, gdy przechodzimy z piętra na piętro". Jak widać wyboru tu można dokonać według uznania. Tożsamość ulega sfragmentaryzowaniu, z czego zdają sobie sprawę artyści, co nie znaczy jednak, że opresja znika. Opresja jest, tyle, że jest bardziej przez ową wielość i różnorodność ukryta i zamaskowana. Poprzez to, że będąc konsumentem w tym świecie stwarza się jednocześnie pozory wolności dokonywanych wyborów wśród wielości ofert, czując się niejako bogiem w sytuacji dokonywanych wyborów, znajdując również ujście panującej w przestrzeni poznawczej (która jak mówi Bauman, zawiadamiana i kontrolowana jest przez głównych kartografów społecznej przestrzeni, jest pełna nakazów, zakazów, proceduralnych) powagi sytuacji, dominacji jednych nad drugimi gdzie ciało ulega permanentnemu dyscyplinowaniu, presji i podporządkowaniu. Jest to jednak mylne przeświadczenie o swej wolności, ponieważ i tak stwarzane możliwości się wyczerpują, są skończone i ograniczone. Nie oznacza to również, że do dyscyplinowania tu nie dochodzi. Tutaj prym w sprawowaniu normatywnych wyobrażeń jak ciało powinno wyglądać, wiedzie moda, narzucająca określone style nie tylko ubioru, lecz może przede wszystkim stylu życia. Jednostka włączona w dyskurs mody, staje się samo wobec siebie ofiarą i katem zarazem, spełniając te normy czuje swego rodzaju bezpieczeństwo wobec tego, że sprostała wymogom społecznego wyobrażenia tego ja powinna wyglądać i w jaki sposób żyć. Jest zaspokojeniem pewnego pragnienia „tego, czego Inny pragnie, oraz pragnieniem, aby Inny zapragnął właśnie mnie".
Sztuka poddaje dekonstrukcji pewne miraże stwarzane przez świat konsumpcji jej tworów - gotowych tożsamości uszytych na miarę, od razu do noszenia. Jadwiga Mizińska pisze o procesie, który dokonał się dzięki tej kulturze, a mianowicie mówi ona o stworzonej na potrzebę przemysłu konsumpcyjnego pewnego wzoru zachowania i bycia w świecie, a jest nim kategoria „młodzieżowości", która „stanowi sztuczny, wydumany konstrukt zaprojektowany na użytek kultury konsumpcyjnej po to, by kształciła ona masy „jamochłonów" i „żarłoków" pochłaniających i szybko trawiących towary oferowane przez zmienne mody". Starość jest więc z tego dyskursu wyłączona. Nie nadąża za zmianami, zazwyczaj konsumuje tyle, ile jej trzeba, trawiąc przy tym powoli. Według znanej już zasady włączani/wyłączania, starość oczywiście zostaje wyłączona, pozostaje w marginesie, z boku, zamykana coraz częściej w miejscach jej przypisanych jak domy starców. Podobnie rzecz się ma z innymi „marginesami", które nie nadążają za dyskursem nowości i konsumpcji.


Innym elementem również powiązanym z owym dyskursem „młodzieżowości", jest tyrania bycia estetycznym, bycia ciągle pięknym, tu również dokonuje się owa marginalizacja tych, którzy nie przystają do tego dyskursu, a socjologowie coraz częściej wskazują, że osobom pięknym, modnie ubranych, o określonej sylwetce, (broń boże otyłych,) łatwiej jest zdobyć pracę, załatwić jakąś sprawę, wypertraktować lepsze warunki jakiejś umowy itd.
Estetyzacja rejonów kultury zawłaszcza sobie w pewien dość zawoalowany sposób, możność o decydowaniu o tożsamości jednostki, staję się, więc heteronomiczną siła oddziaływującą na jej kształt. Co takiego czyni? Ano czyni skutecznym pewien mechanizm, który Bauman nazywa zasadą włączania/wyłączania. Na powyższym przykładzie kultu młodości i marginalizacji starości zasadza się owe rozróżnienie włączenia/wyłączenia, jedno w opozycji do drugiego - pozytyw i negatyw. Oczywiście jedna z opozycji (włączona) czuje się na miejscu – jest „u siebie"; podczas gdy druga (wyłączona) czuje się nie swojo, nie na miejscu, jest niejako zbędnym balastem, cieniem kładącym się polaryzująco względem światłości ideału; istnieje tylko po to, by tym bardziej, bo w kontraście, świetlistość ideału podkreślać. Z tego też punktu widzenia stanowi pewna ideologię. A od ideologii, cienka linia dzieli od kształtu rzeczywistości, której ona nadaje; lub by ująć ów fakt bardziej dosadnie i nawet do tego stopnia radykalnie jak Slavoj Žižek, który dowodzi, że „ideologia jest w pewnym sensie samą rzeczywistością, tak iż poza nią nie ukrywa się już nic więcej". Ideologia, gdy przybiera kształt rzeczywistości, którą de facto kreuje, czyni i usprawiedliwia przemoc, a na dodatek zawsze walczy o monopol w jej możności zastosowania i użycia po to, by jej użyć we stosownym momencie. Poprzez owo usprawiedliwienie przemoc staje się rzeczą na porządku dziennym jak wskazuje Pierre Bourdieu: „istniejący porządek z wpisanymi weń relacjami dominacji, prawami i krzywdą, przywilejami i niesprawiedliwością utrwala się tak łatwo, że trudne do zniesienia warunki egzystencji traktowane są jako akceptowalne, a nawet naturalne".
Jaką funkcje przybrać ma sztuka w tak ułożonym świecie? Ano podburzać, podkopywać, wytrącać z równowagi, przysparzać o mdłości i wymioty, rozregulowywać system, który za zasadne uznaje stosowanie przemocy, a co więcej traktuje ją jako coś na porządku dziennym – jako pewną zasadę działania!



W świecie konsumpcji przemoc ogniskuje się szczególnie w sferze cielesności i jego estetycznego wyglądu. Powstaje pytanie czy sztuka powinna podążać owa drogą, którą zwykła chadzać, kierując się tymi samymi prawami estetyki, co świat konsumpcji, a tym samym godzić się a przynajmniej nie sprzeciwiać na owy terror piękna? Lub jeszcze gorzej: czy ma usypiać świat narzucając kołderką piękna, pod którą rzeczywistość (ideologia) dokonuje przemocy i terroru? Czyż nie nazbyt łatwo zamieniamy platońskie powiedzenia „dobro jest piękne", na „piękno jest dobre"? Zapominamy chyba zbyt łatwo o moralnym wydźwięku tego pierwszego, tego że np. uczynki są piękne, ponieważ były szlachetne; podobnież do rozumienia starożytnych. W drugim przypadku natomiast dodajemy estetycznemu wymiarowi pojęcia piękna, jego moralnej wartości. Sztuce pozostaje raczej wraz za Adornem podważać wiarę w Piękno z jego mitologią przemieniania ludzi w aniołów i zastanawiać się czy „można pisać poezję po Auschwitzu"?
Z tej perspektywy jest coś na rzeczy w powiedzeniu Chrystiana Enzesberga, „że sztuka, kompensując społeczną realność wyobcowania (deficyt sensu), nie rewolucjonizuje rzeczywistości, lecz ją uspokaja: zdradza utopię dla istniejącego i dlatego 'przez swą formę i funkcję jest zawsze reakcyjna". Tymczasem „sztuka albo jest rewolucyjna, albo nie ma jej wcale". Czyli funkcją jej jest przysparzać istniejący porządek o mdłości, wytrącać z automatyzmu postrzegania świata (rzeczywistości poprzez ideologię) przez ludzi z wpisanym weń „naturalną" skłonnością do uzasadniania przemocy. Dążyć do tego, by za wskazaniem Nietzschego przewartościowywać wartości, które niesie ze sobą kultura konsumpcji, wychowująca pokolenia młodych, dużo trawiących i konsumujących „jamochłonów", – co też sztuka, na przykład krytyczna czyni.


Poprzez przewartościowanie wartości sztuka dokonuje rozbiórki przestrzeni estetycznej tworzonej przez kult młodości i konsumpcję. Bauman w książce „Etyka ponowoczesna" wskazuje, że po to, by jaźń moralna mogła się narodzić, podobnie jak w przypadku przestrzeni poznawczej - przestrzeń estetyczna musi ulec rozbiórce. Dlaczego? Ano dlatego, że w obydwu tych przypadkach, obcy - potencjalny „bliźni" za którego jestem odpowiedzialny niknie w obezwładniających kryteriach i zasadach w tych przestrzeniach obowiązujących, ciągle jednak pozostając obcym: w przestrzeni poznawczej chce o nim wiedzieć tak mało jak tylko to jest możliwe, wystarczają mi kryteria które pozwalają na to, by go zakwalifikować(jakoś ująć i posiąść według zasady wiedzo/władzy) do którejś z opcji, co pozwala na przybranie jakiejś strategii postępowania z nim; w przestrzeni estetycznej „obcy" jest dostarczycielem przeżyć – gry, zabawy, rozkoszy etc. W obydwóch przypadkach na jaźń moralną nie ma miejsca. Dlatego jedną z funkcji sztuki w dobie konsumpcji, upatruję dekonstrukcję mechanizmów i praw rządzących szczególnie sferą estetyczną tego zjawiska, jak również poprzez to samo, stworzenie lub przynajmniej możliwość zaistnienia przestrzeni moralnej nierządzoną żadnymi kryteriami, kodeksami, a opartą o odpowiedzialność za Drugiego. Co jeszcze powinna dawać sztuka swym potencjalnym odbiorcom? Zdaję się, że powinna nie tylko obnażać istniejący porządek i mechanizmy przemocy, jakimi rynek stosuje w wychowywaniu sobie nowych klientów, powinna również dodawać swym odbiorcą odwagi do samodzielnego przepytywania kultury z wartości – poddawać fałsz stworzonej hierarchii, na rzecz tworzenia swej własnej autonomicznej. Jak również powinna stać w obronie właśnie owej autonomii jednostki. Taki oto być może epilog czeka na zrealizowanie, by za wskazaniem Romana Kubickiego powiedzieć, że czas postmodernizmu jest (będzie?) czasem narodzin ponowoczesnej jednostki? Nowego społeczeństwa?





1.Zygmunt Bauman, Etyka ponowoczesna, Wydawnictwo Naukowe PWN Sp. Z o.o., Warszawa 1996.
2. Zygmunt Bauman, Ciało i przemoc w obliczu ponowoczesności, Uniwersytet Mikołaja Kopernika, Toruń 1995.
3. Paweł Debel, Fantazmat ideologii, w: tenże, Slavoj Žižek, Wzniosły obiekt ideologii, Wydaw. Uniwersytetu Wrocławskiego, Wrocław 2001.
4. Bourdieu, Męska dominacja, Oficyna naukowa, Warszawa 2004.
5.Roman Kubiki, Zmierzch sztuki. Narodziny ponowoczesnej jednostki?, Wydawnictwo Fundacji Humaniora, Poznań, 1995.
6. Jadwiga Mizińska, Miłość pedagogiczna, w tenże: Edukacją filozoficzna Vol. 19 1995.
7. Beata Frydryczak, Czy istnieje estetyka postmodernistyczna?, w: tenże, Oblicza postmoderny. Teoria i praktyka uczestnictwa w kulturze, red. Anna Zeidler-Janiszewska, Instytut Kultury, Warszawa, 1992, s.
8. Wojciech Makowiecki, Wartością sztuki krytycznej jest to, że wywołuje dyskusje i prowokuje do rozmów o wartościach, http://www.witryna.czasopism.pl, nr 1, z dnia 30 sierpnia 2001.
9. Zbigniew Kuderowicz, Nietzsche, Państwowe Wydawnictwo „Wiedza Powszechna", Warszawa 2004.
10. Zbyszko Melosik, Tożsamość, ciało i władza. Teksty kulturowe jako (kon)teksty pedagogiczne, Edytor, Poznań – Toruń 1996.

Beata Frydryczak, Czy istnieje estetyka postmodernistyczna?, w tenże: Oblicza postmoderny. Teoria i praktyka uczestnictwa w kulturze, red. Anna Zeidler-Janiszewska, Instytut Kultury, Warszawa, 1992, s. 172.
Wojciech Makowiecki, Wartością sztuki krytycznej jest to, że wywołuje dyskusje i prowokuje do rozmów o wartościach, http://www.witryna.czasopism.pl, nr 1, z dnia 30 sierpnia 2001.
Zbigniew Kuderowicz, Nietzsche, Państwowe Wydawnictwo „Wiedza Powszechna", Warszawa 2004. s. 34.

Zbyszko Melosik, Tożsamość, ciało i władza. Teksty kulturowe jako (kon)teksty pedagogiczne, Edytor, Poznań – Toruń, 1996, s. 39.

Zygmunt Bauman, Etyka ponowoczesna, Wydawnictwo Naukowe PWN Sp. Z o.o., Warszawa 1996. s. 222 – 225.

Paweł Debel, Fantazmat ideologii, w: tenże, Slavoj Žižek, Wzniosły obiekt ideologii, Wydaw. Uniwersytetu Wrocławskiego, Wrocław 2001, s. XV.

Jadwiga Mizińska, Miłość pedagogiczna, w tenże: Edukacją filozoficzna Vol. 19 1995, s. 158 – 159.

Zbyszko Melosik, Tożsamość, ciało i władza. Teksty kulturowe jako (kon)teksty pedagogiczne, Edytor, Poznań – Toruń 1996. s.27.
Paweł Debel, Fantazmat ideologii, w: tenże, Slavoj Žižek, Wzniosły obiekt ideologii, Wydaw. Uniwersytetu Wrocławskiego, Wrocław 2001, s. XIV.
Bourdieu, Męska dominacja, Oficyna naukowa, Warszawa 2004 r. s. 7.
Zygmunt Bauman, Ciało i przemoc w obliczu ponowoczesności, Uniwersytet Mikołaja Kopernika, Toruń 1995, s. 22

Roman Kubiki, Zmierzch sztuki. Narodziny ponowoczesnej jednostki?, Wydawnictwo Fundacji Humaniora, Poznań, 1995, s. 135.